Leszek Z. Chudziński
niedzielni poeci
1
* * *
a człowiek - cóż?
idea
więc słowo
co go żywi
i zostaje
ach,
jeszcze popiołu garstka
Seattle, 7 listopada 2007
2
* * *
człowiek wyszedł z morza
i stanął na brzegu życia
uczynił krok
fala zmyła ślad jego istnienia
krzyknął
szum zagłuszył jego głos
wzniósł oczy do słońca
słońce utonęło w morzu
człowiek wyszedł z morza
i stanął na brzegu życia
Shoreline, 19 kwietnia 2008
3
* * *
profesor od poezji mówi
że o pogodzie można pisać nawet gdy pada
wiersz - jak papierowy parasol
otwiera się z każdym słowem
aż przesiąknie do cna ciała
a może i duszy
4
* * *
gdybym potrafił
niebo malowałbym na niebiesko
drogę słońca
rysowałbym jedną kreską
niech wschodzi zachodzi bez końca
trawa byłaby zielona
wrona -- siwa
deszcz byłby złoty
i srebrny jak światło
a łzy słone
rozpiąłbym łuk tęczy
ponad światem
pozapalał gwiazdy
i wytoczył na niebo
pomarańczowy księżyc
miłość byłaby nieskończona
dzieci niegrzeczne
a śmierć - miłosierna
Seattle, 6 września 2006
5
licentia poetica
najłatwiej poetom
wymyślają niestworzone rzeczy
by się jakoś odnaleźć
bóg patrzy z politowaniem
na ich liryczny podmiot
niedorzeczność poczynań
dialektykę wiersza
a jeśli boga nie ma
tworzą go z burzowej chmury
z błyskawicy
ze słowa
a jak im brakuje słów
to i słowa wymyślają
Seattle, 9 lipca 2007
6
dziesięcioletni poeci
dlaczego kwitną kwiaty
by złożyć głowy
bez słowa skargi?
zapytuję słońce o tę niesprawiedliwość
zadaję temat na wiersz
dziesięcioletnim poetom
może włożą kwiaty do wazonu
i uratują świat
na kilka dni
Seattle, 12 czerwca 2006
7
* * *
księżyc to nie pomarańcza
wystrzelona w niebo
albo srebrny dolar nad bankiem
czy łuska ryby
księżyc to nie oko nocy
wpatrzone w siebie
cyklop w łodzi oceanu
w przypływie i odpływie czasu
lub aktor za kulisami
pan od kurtyny
mistrz wschodów na sznurku
księżyc
prawdę mówiąc
nie istnieje
no może czasami
gdy sztuka w teatrze
wymaga odrobiny światła
Seattle, 1 września 2007
8
* * *
dobro nigdy nie zwycięży
ani zło
skazane na siebie
odbijają się w lustrze
własnych ułomności
poeta idzie środkiem drogi
Seattle, 2006
9
historyczna heca
siekierę do wiersza
gałęzie
jak metafory
na bruk
historyczna heca
ogień roznieca
pali paryż bruno
a złote runo
za górami
za lasami
za morzami
Sammamish 2002
10
* * *
wiersz - słów kilka
rozbiegłych po kartce
by ukryć ułomność
nieścisłość pojęć
czy niejasność sformułowań
a tu scena bez kurtyny
a tu nagość papieru
ironia losu
śmiech stuleci
Seattle, 7 listopada 2007
11
inna bajka
poeta zamknięty na wieży
czeka na księżniczkę
spuszcza co rano włosy
lecz puklerz ani ziemi
ani chmur nie sięga
- najwyraźniej pomylił bajki
albo księżniczki nigdy nie było
a na niebo nie ma co liczyć
Shoreline, 14 grudnia 2007
12
* * *
gdyby niebo nie było niebieskie
słońce nie wschodziło do zachodu
nie śpiewały ptaki
poeta musiałby je stworzyć
a tak
może iść na wojnę
by pod czerwonym niebem
zestrzelić słońce
uciszyć ptaki
by nawet płacz dziecka
nie zakłócił ciszy poezji
Seattle, 13 czerwca 2006
13
* * *
poeta nie wie co to poezja
jak bożemu głupcowi
mylą się pojęcia
raz myśli że biodra kobiety
innym razem że szklanka wody
albo przypływ morza
kiedyś sprawa była prosta
poezją była partia
lub stalin
poeta był szanowany
a dziś byle przekupka
obrzuci go rzodkiewką czy szczypiorkiem
i jeszcze wyzwie od poetów
Seattle, 13 czerwca 2006
14
* * *
pan ma coś z głową
panie poeto
ryby nie umieraja
w szpitalu psychiatrycznym
rzeka łez nie płynie
przez tajne więzienia
a zawilce
nie rosną na ulicy
zamiast pisać bzdury
o spadających gwiazdach
księżycu na dachu
czy Janku Muzykancie
niech się pan leczy na głowę
albo weźmie do uczciwej pracy
Seattle, 20 czerwca 2007
15
poeta
nabuja się taki w obłokach
i spada potem na ziemię
na pysk
powtarzam mu
daj sobie spokój
a on na krawędzi balkonu
skrzydeł próbuje
rzuć muzę - nalegam
a on
że jak umierać
to za ideal
i rzuca się w ramiona bogini
Seattle, 1 września 2007
16
* * *
gdybym nie mógł pisać wierszy
poszedłbym na koniec świata
i nie wrócił
nie wróciłbym ani jednym słowem
westchnieniem
łzą
jak nie wraca się
z krainy milczenia
Monterey, 28 pazdziernika 2007
17
niedzielni poeci
wybacz im panie
bo nie wiedzą co czynią
otwierają usta jak do śpiewu
jakby im głos był dany
i dusza
by swój niezgrabny panegiryk
wykrzyczeć bezwstydnie
przyjmują komunię -
jak odurzeni winem
trzepoczą nieopierzonymi skrzydłami
by zawisnąć na drutach
stoją w kolejce do księdza Twardowskiego
by wyspowiadać się z grzechu poezji
Shoreline, 2 czerwca 2006
18
nie czytaj wierszy
poezja jeszcze nikomu nie pomogła
nie włożyła do kieszeni
złamanego grosza
na poezję trzeba uważać
potknie się taki o wiersz
na życie
i nic mu nie pomoże
ani Leśman
ani Białoszewski
ani Pan Cogito -
jedyny
który wie
co czytać
Seattle, 14 czerwca 2007
19
nad wielką wodą
wracamy od falochronu
słońce wpadło do wody
morze skurczyło się jak polip
ciemne sylwetki pelikanów
suną nad grzbietami fal
chmara brodźców biega wzdłuż brzegu
mewy rozszarpują ofiarnego kraba
wracamy po własnych śladach
dwoje szczęściarzy nad wielką wodą
unosimy dzień za pazuchą
jak kradzione jabłka
Shoreline, 26 listopada 2008
20
anioł snu
nadpływa czółnem
łagodzi zmarszczki na czole
koi nabrzmiałe stopy
usuwa kolce słów
wiatr szarpie żagiel
trzeszczą burty pod naporem nocy -
wprawna ręka sternika
prowadzi łódź do zatoki słońca
Shoreline, 28 listopada 2008
Leszku, witaj w blogosferze! Dobrze, że zamieściłeś swoje wiersze. Wydaje mi się, że kiedyś pisałeś bardziej "barokowo", teraz prostota.
ReplyDeletePrzypomniało mi się, że ja też napisałam kiedyś wiersz o poetach. Dzisiaj włożyłam na swój blog, jak chcesz to przeczytaj:
http://sisterofhannah.blogspot.com/2010/12/poetry-reading.html
Wybieram sie dzisiaj na otwarcie wystawy Poznańskiego, może się tam spotkamy.