Friday, December 10, 2010

Niedzielni poeci


Leszek Z. Chudziński

niedzielni poeci

1


* * *


a człowiek - cóż?
idea
więc słowo
co go żywi
i zostaje
ach,
jeszcze popiołu garstka



Seattle, 7 listopada 2007




2



* * *


człowiek wyszedł z morza
i stanął na brzegu życia

uczynił krok
fala zmyła ślad jego istnienia

krzyknął
szum zagłuszył jego głos

wzniósł oczy do słońca
słońce utonęło w morzu

człowiek wyszedł z morza
i stanął na brzegu życia



Shoreline, 19 kwietnia 2008




3

* * *


profesor od poezji mówi
że o pogodzie można pisać nawet gdy pada
wiersz - jak papierowy parasol
otwiera się z każdym słowem
aż przesiąknie do cna ciała
a może i duszy




4

* * *


gdybym potrafił
niebo malowałbym na niebiesko
drogę słońca
rysowałbym jedną kreską
niech wschodzi zachodzi bez końca

trawa byłaby zielona
wrona -- siwa
deszcz byłby złoty
i srebrny jak światło
a łzy słone

rozpiąłbym łuk tęczy
ponad światem
pozapalał gwiazdy
i wytoczył na niebo
pomarańczowy księżyc

miłość byłaby nieskończona
dzieci niegrzeczne
a śmierć - miłosierna




Seattle, 6 września 2006





5


licentia poetica


najłatwiej poetom
wymyślają niestworzone rzeczy
by się jakoś odnaleźć

bóg patrzy z politowaniem
na ich liryczny podmiot
niedorzeczność poczynań
dialektykę wiersza

a jeśli boga nie ma
tworzą go z burzowej chmury
z błyskawicy
ze słowa

a jak im brakuje słów
to i słowa wymyślają



Seattle, 9 lipca 2007



6



dziesięcioletni poeci


dlaczego kwitną kwiaty
by złożyć głowy 
bez słowa skargi?

zapytuję słońce o tę niesprawiedliwość

zadaję temat na wiersz
dziesięcioletnim poetom
może włożą kwiaty do wazonu
i uratują świat
na kilka dni




Seattle, 12 czerwca 2006





7


* * *

księżyc to nie pomarańcza
wystrzelona w niebo
albo srebrny dolar nad bankiem
czy łuska ryby

księżyc to nie oko nocy
wpatrzone w siebie
cyklop w łodzi oceanu
w przypływie i odpływie czasu

lub aktor za kulisami
pan od kurtyny
mistrz wschodów na sznurku

księżyc
prawdę mówiąc
nie istnieje

no może czasami
gdy sztuka w teatrze
wymaga odrobiny światła



Seattle, 1 września 2007




8


* * *


dobro nigdy nie zwycięży
ani zło

skazane na siebie
odbijają się w lustrze
własnych ułomności

poeta idzie środkiem drogi




Seattle, 2006




9


historyczna heca


siekierę do wiersza
gałęzie
jak metafory
na bruk
historyczna heca
ogień roznieca
pali paryż bruno
a złote runo
za górami
za lasami
za morzami



Sammamish 2002




10


* * *


wiersz - słów kilka
rozbiegłych po kartce
by ukryć ułomność
nieścisłość pojęć
czy niejasność sformułowań

a tu scena bez kurtyny
a tu nagość papieru
ironia losu
śmiech stuleci



Seattle, 7 listopada 2007




11


inna bajka


poeta zamknięty na wieży
czeka na księżniczkę
spuszcza co rano włosy
lecz puklerz ani ziemi
ani chmur nie sięga
- najwyraźniej pomylił bajki
albo księżniczki nigdy nie było
a na niebo nie ma co liczyć




Shoreline, 14 grudnia 2007





12


* * *


gdyby niebo nie było niebieskie
słońce nie wschodziło do zachodu
nie śpiewały ptaki
poeta musiałby je stworzyć

a tak
może iść na wojnę
by pod czerwonym niebem
zestrzelić słońce
uciszyć ptaki
by nawet płacz dziecka
nie zakłócił ciszy poezji




Seattle, 13 czerwca 2006






13


* * *


poeta nie wie co to poezja
jak bożemu głupcowi
mylą się pojęcia
raz myśli że biodra kobiety
innym razem że szklanka wody
albo przypływ morza

kiedyś sprawa była prosta
poezją była partia
lub stalin

poeta był szanowany

a dziś byle przekupka
obrzuci go rzodkiewką czy szczypiorkiem
i jeszcze wyzwie od poetów




Seattle, 13 czerwca 2006






14

* * *


pan ma coś z głową
panie poeto

ryby nie umieraja
w szpitalu psychiatrycznym
rzeka łez nie płynie
przez tajne więzienia
a zawilce
nie rosną na ulicy

zamiast pisać bzdury
o spadających gwiazdach
księżycu na dachu
czy Janku Muzykancie
niech się pan leczy na głowę
albo weźmie do uczciwej pracy




Seattle, 20 czerwca 2007





15


poeta


nabuja się taki w obłokach
i spada potem na ziemię
na pysk

powtarzam mu
daj sobie spokój
a on na krawędzi balkonu
skrzydeł próbuje

rzuć muzę - nalegam
a on
że jak umierać
to za ideal
i rzuca się w ramiona bogini




Seattle, 1 września 2007





16


* * *


gdybym nie mógł pisać wierszy
poszedłbym na koniec świata
i nie wrócił

nie wróciłbym ani jednym słowem
westchnieniem
łzą
jak nie wraca się
z krainy milczenia



Monterey, 28 pazdziernika 2007





17


niedzielni poeci


wybacz im panie
bo nie wiedzą co czynią

otwierają usta jak do śpiewu
jakby im głos był dany
i dusza
by swój niezgrabny panegiryk
wykrzyczeć bezwstydnie

przyjmują komunię -
jak odurzeni winem
trzepoczą nieopierzonymi skrzydłami
by zawisnąć na drutach

stoją w kolejce do księdza Twardowskiego
by wyspowiadać się z grzechu poezji



Shoreline, 2 czerwca 2006





18


nie czytaj wierszy


poezja jeszcze nikomu nie pomogła
nie włożyła do kieszeni
złamanego grosza

na poezję trzeba uważać
potknie się taki o wiersz
na życie
i nic mu nie pomoże
ani Leśman
ani Białoszewski
ani Pan Cogito -
jedyny
który wie
co czytać



Seattle, 14 czerwca 2007




19

nad wielką wodą


wracamy od falochronu
słońce wpadło do wody
morze skurczyło się jak polip
ciemne sylwetki pelikanów
suną nad grzbietami fal
chmara brodźców biega wzdłuż brzegu
mewy rozszarpują ofiarnego kraba

wracamy po własnych śladach
dwoje szczęściarzy nad wielką wodą
unosimy dzień za pazuchą
jak kradzione jabłka




Shoreline, 26 listopada 2008





20



anioł snu


nadpływa czółnem
łagodzi zmarszczki na czole
koi nabrzmiałe stopy
usuwa kolce słów

wiatr szarpie żagiel
trzeszczą burty pod naporem nocy -
wprawna ręka sternika
prowadzi łódź do zatoki słońca



Shoreline, 28 listopada 2008



1 comment:

  1. Leszku, witaj w blogosferze! Dobrze, że zamieściłeś swoje wiersze. Wydaje mi się, że kiedyś pisałeś bardziej "barokowo", teraz prostota.
    Przypomniało mi się, że ja też napisałam kiedyś wiersz o poetach. Dzisiaj włożyłam na swój blog, jak chcesz to przeczytaj:
    http://sisterofhannah.blogspot.com/2010/12/poetry-reading.html
    Wybieram sie dzisiaj na otwarcie wystawy Poznańskiego, może się tam spotkamy.

    ReplyDelete